7 lutego 2021

Prof. Wojciech J. Burszta (1957-2021). Wspomnienie

7 lutego 2021 | Anna Weronika Brzezińska

Studiował na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu latach 1975-1980. Potem był słuchaczem pierwszego rocznika wprowadzanego wówczas eksperymentalnie studium doktoranckiego. Po obronie pracy doktorskiej i krótkim epizodzie pracy w Toruniu w 1984 wrócił na UAM, do Instytutu Etnologii, od 1992 roku przemianowanego na Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej. Po niemal dwóch dekadach, w 2003 roku, postanowił się przenieść do Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie.

Tyle wyimka z życiorysu. Dla świata to Pan Profesor, znany i szanowany autor licznych książek i artykułów, dla mnie nade wszystko to Wojtek i tak o nim myślę.

Czytał, pochłaniał wręcz książki, antropologiczne i literaturę piękną. Z równą rozkoszą zagłębiał się w lekturze Claude’a Lévi-Straussa, co i Kurta Vonneguta. Miał wielką zdolność do syntetyzowania, wykładania rezultatów swych lektur w pięknej polszczyźnie. Pisał wiele, klarownie i jasno, nawet jeśli zdania były wielokrotnie złożone. Młodsi adepci nauki znają go z prac bardziej współczesnych, utrzymanych często w eseistycznym stylu. Dla mnie niezwykle cenne były też pierwsze publikacje, dziś niesłusznie zapoznane – kompetentne, rygorystyczne i krytyczne. Przypomnę więc książkę Język a kultura w myśli etnologicznej (1986), w której umiejętnie pokazał, jak językoznawstwo strukturalne i gramatyka transformacyjna Noama Chomskiego inspirowały antropologię strukturalną i kognitywną. To były czasy, kiedy, w obliczu braku dostępu do literatury światowej, rzetelny transfer wiedzy był trudnym wyzwaniem i istotnym zadaniem. Następne dzieło, Antropologiczne wymiary kultury (1992), stanowi popis erudycji na temat antropologicznego relatywizmu kulturowego.

Ta druga praca wkraczała na tereny antropologii uprawianej przez Clifforda Geertza. Był to wstęp do nowego rozdziału w poszukiwaniach Wojtka. Pasja do literatury sprawiła, że zainteresował się zwrotem literackim w humanistyce, a następnie antropologią postmodernistyczną. Systematycznie przesuwał się w kierunku interpretacji kultury. Już w 1996 wydał zbiór esejów Czytanie kultury. Od tego czasu tytuły jego prac mówią o wędrówkach po kulturze, o opowiadaniu kultury, o zapiskach kultury. Krótko rzecz ujmując, z antropologa kulturowego stawał się antropologiem kultury i tak też się identyfikował. Pisał o kryminałach, o rocku, o jazzie i popkulturze. Jego edukacja, po części przecież wyniesiona z domu sprawiała, że teksty te przesycone są zawsze myśleniem antropologicznym. Miał wiele do powiedzenia w kwestii kultury ludowej i chłopskiego dziedzictwa, wielokulturowości i ksenofobii. Wypowiadał się o sprawach narodowościowych i nacjonalizmie, o czym świadczą choćby takie książki, jak Kotwice pewności (2013) i jedna z ostatnich, napisana pod jego redakcją, Naród w szkole (2019). Niestrudzony krytyk obskurantyzmu i zaściankowości myślenia, nieprzejednany wróg autorytaryzmu i w nauce, i w polityce.

Nie mogę oprzeć się refleksji osobistej. Znaliśmy się przez długie dekady. Spotkaliśmy się na studiach etnograficznych, a bliżej poznaliśmy się w czasie wyjazdu na studenckie seminarium naukowe do Brna w 1977 roku. Od wtedy rozpoczęła się nasza przyjaźń, wyjazdy na kolejne seminaria, a potem, już jako opiekunowie grup, na praktyki studenckie i niezliczone konferencje. Wspólne wakacje na Mazurach i nad morzem, koncerty i kabarety, gra w piłkę nożną i oglądanie meczy, demonstracje uliczne, wspieranie się w trudnych chwilach oraz pokrewieństwo duchowe. Mieszkaliśmy w pobliżu na poznańskim Grunwaldzie i trasę między naszymi domami znaliśmy na pamięć. Razem wpadliśmy na pomysł studiowania kulturoznawstwa jako drugiego kierunku i zaczęliśmy uczestniczyć w seminariach naukowych profesora Jerzego Kmity, które wywarły wpływ na naszą formację intelektualną. Dyskusjom o życiu, polityce a nade wszystko etnologii nie było końca, pisaliśmy wspólne teksty, których zwieńczeniem była książka O założeniach interpretacji antropologicznej (1992). Potem  Wojtek bardziej ulegał urokowi antropologii kultury, a ja antropologii społecznej.

Był zawsze duszą towarzystwa, bon vivant, który pracował twórczo niestrudzenie. Do dziś pamiętam jego dowcipne powiedzenia, opowiadam anegdoty z barwnego życia. Ludzi takiego formatu jak Wojtek się nie zapomina. Przyjaźń tkwiła głęboko w nas. Pozostawił po sobie olbrzymie dzieło, ale odszedł zdecydowanie za wcześnie. Mam nadzieję, Przyjacielu, że tam gdzie jesteś, w zaciszu gabinetu, popijając kawę czytasz swoje ulubione książki słuchając muzyki zespołu „Yes”.

Michał Buchowski

Fot. Ryszard Vorbrich, 199 rok, źródło: Cyfrowe Archiwum im. Józefa Burszty